Pojutrze się zaczyna. Na stole wielka sterta absolutnie niezbędnych przedmiotów, które trzeba upchnąć do plecaka. Żeby to zrobić, będę zapewne musiała zredukować ją do przedmiotów absolutnie niezbędnych do przetrwania 3 dni (a potem pranie). Całe szczęście rzeczy, które są absolutnie niezbędne do poprawienia sobie humoru, czyli np. błyszczyk i kolczyki, nie zajmują wiele miejsca. Gorzej z prostownicą do włosów. Podróżując z prostownicą z pewnością nie zyskam szacunku backpackersów tułających się po europejskich hostelach. No nic. Może schowam ją głęboko.
W każdym razie pojutrze zaczyna się ta historia. Tymczasem dopinam wszystko na ostatni guzik. Szczur przeniósł się już dziś do Teresy (dzięki, T. :*) i mieszkanie powoli zamiera. Proces trwa już od jakiegoś czasu. Przedmioty znajdują swoje miejsce albo chowają się po kątach. Kosze na śmieci pustoszeją. Szklanki stojące w szeregu na kuchennym blacie wyglądają, jakby nikt nigdy nie wypił w nich kawy. A potem jeszcze tylko pozakręcać kurki i na razie!
Zostawię może tę zdechłą ćmę na podłodze w korytarzu. Żeby nie było tak idealnie.