Najcenniejszych odkryć dokonuje się po północy, na niecałe 10 h przed odjazdem i w stanie kompletnej irytacji. Otóż na przykład:
1. jednorazowe soczewki kontaktowe to świetna sprawa, bardzo praktyczna i higieniczna, tylko upchnięcie 60 sztuk do kosmetyczki graniczy z cudem
2. zabranie wszystkich potrzebnych kosmetyków (czyli de facto wszystkich kosmetyków) jest niewykonalne i stawia kobietę przed męskimi decyzjami, np.: róż czy puderniczka.
3. chęć spakowania czarnej kurtki, czarnego polara i czarnego sweterka w obliczu grozy pękającego w szwach plecaka zmusza do refleksji nad własną próżnością
4. nerka to wymysł dla chłopców, i to bez pasji i nałogów (bo oprócz portfela mieści się albo aparat fotograficzny, albo papierosy, i to przy odłożeniu na bok chusteczek, lusterka, plejerka).
Kto by pomyślał, ze spakowanie się z Czarnym Romanem będzie takim wyzwaniem. Roman nie współpracuje, nie wspiera, nie ułatwia. Mam nadzieję, że ma jednak jakieś zalety.
Kolejne wiadomości z, mam nadzieję, Paryża.