Na dworcu poznalysmy Ginny z Australii, ktora podobnie jak my nie wiedziala, w ktora stron€ zrobic pierwszy krok. Razem jednak udalysmy sie na poszukiwanie hostelu na Rambla Catalunya. Pierwszy ktory znalazysmy oferowal miejsca po 15 €. Ze sniadaniem. Oto jestesmy. Nie chce mi sie na razie pisac zbyt wiele, wspomne tylko ze moj wczorajszy bol gardla zamienil sie w maly kaszelek i juz drze na mysl, ze bede musiala placic grube eurosy za porade lekarza, ktorego i tak nie zrozumiem, bo raczej nie bedzie gadal po angielsku. Co do kwestii praktycznych: spanie w hostelu w ktoym jest dosc miejsca tylko na lozko, plecak i pare butow, bo dwie juz sie nie zmieszcza, i rozwieszanie w nim jeszcze prania to niezla zabawa. Obserwacja alkoholowych przygod 2 porzadnych na co dzien Francuzek rowniez. Znam juz troche Barcelone (jak dziwnie tu wracac po roku!), ale zwiedzanie jej z Ginni, ktora ma studiowa w Krakowie architekture, moze byc bardzo ciekawe. No i Ginni tez podrozuje sama, wiec moj pomysl przestaje wydawac sie taki dziwny. A wlasnie: na 8 wrzesnia dostalam zaproszenie od pary studentow z Lizbony. Spedze z nimi 4 dni. 4 dni w Lizbonie. Naprawde nie moge sie doczekac.