do Bordeaux dojechalam wieczorem. Bylam totalnie zmasakrowana 22 h podrozy ale Nico informatyk wyliczyl ze nie oplaca sie jechac z dworca do Merignac i z Merignac do centrum (zapewne slusznie), i zabral mnie na dlugo zapowiadana szklaneczke wina. Razem z Mimi ksiegowa, oczywiscie. Moja sympatyczna para zaprosila mnie do nienajtanszego lolalu z wybitnie duzym wyborem win, przekasek i czego dusza zapragnie. Nie patrzac na cene (nie moglam, to byla bardzo, bardzo brzydka cena, fe) zamowilam kompilacje tartinek z foie gras, kozim serem polanym miodem, wedzona ryba z kremem i szalotkami... zwlaszcza foie gras zachwycilo mnie swa dobrocia, bo przyznam ze siegalam po nie drzaca dlonia i z potem perlacym sie na skroni. Jak wiadomo foie gras jest z watrobki, watrobka jest ohydna. A jednak.
Potem nastapily pierwsze kroki w zdobywaniu sprawnosci konesera win, skosztowalam 2 gatunkow zacnego bordeaux i, ledwo widzac na oczy, rozmiekczona winem, grzaneczkami i przytulna atmosfera knajpki, podjelam negocjacje co do powrotu. Mimi i Nico nie sa bynajmniej sklonni do nocnej szlajanki po barach wiec wkrotce znalezlismy sie w domu. Uff. Udalam sie na spoczynek i obudzilam sie po 12 godzinach twardego snu (!).
Nastepnego dnia zjedlismy razem lunch, ja przebieglam sie po Bordeaux (piekne, stare miasto) i wrocilam do domu bo bylismy zaproszeni na partyjke pokera do znajomych.
(Tu wtrace uwage praktyczna: podczas kazdej podrozy warto miec ladna sukienke i rajstopy, nigdy nie wiadomo kiedy trzeba bedzie godnie reprezentowac Polske w towarzystwie, chocby towarzystwie informatykow i ich poczciwych dziewczyn).
Spotkanie zaczelo sie od drinka (pastis), partyjke poprzedzil obiad (confit de canard i puree de courgette, czy jak to sie tam zwie), zakonczyl deser (wybor eksluzywnych ciastek-dziel sztuki, ktrorych zakupem szczycil sie Nico). A towarzyszylo jej oczywiscie bordeaux. Nie bede wdawac sie w szczegoly rozgrywki, powiem tylko ze gralam drugi raz w zyciu, robilam wrazenie dziecka we mgle, co uspilo czujnosc innych graczy, i triumowalam zgarniajac cala kase ze stolu. HA! :D
A potem byl nastepny dzien i St Emilion, i jedyna dluga rozmowa z Mimi, ktora jak Nico informatyk pojdzie spac, jest naprawde swietna dziewczyna.