Przyjeżdżam do Rzymu o 8 rano. W 45 minut później wysiadam z metra, przystanek Ottaviano-San Pietro, jestem wysoce podekscytowana.
Myślę: mój host, nie dość że nosi białe garnitury i pali kubańskie cygara (zdjęcie profilowe sugeruje - zamożny ekscentryk), to jeszcze mieszka w ekskluzywnej kamienicy tuż przy Watykanie! Nieźle!
Docieram do właściwej kamienicy. Domofon. Mosiężna tabliczka z nazwiskami, elegancki krój pisma, znajduję gdzieś pod koniec nazwisko Massimiliana.
Myślę: mieszka wysoko, może będzie widok na bazylikę św. Piotra! Nieźle!
Domofon nie odpowiada, ale drzwi otwarte. Wchodzę na obszerną klatkę schodową, marmurowe schody, drewniane skrzynki pocztowe, na których szukam nazwiska, obok są numery mieszkań.
Myślę: jeśli to jednak nawet pierwsze piętro, nie szkodzi, ależ jaka to piekna kamienica!
Tym razem jednak nazwiska nie ma, dostrzegam jednak drzwi z okienkiem, portier.
Myślę: no, no... kamienica z portierem, elegancja-francja.
Zaglądam więc do pokoiku w suterenie z pytaniem, czy nie wie pan może, gdzie mieszka niejaki Massi... I słyszę: Ewa! Is that you? I've been waiting fo you! Come in!
Wchodzę i myślę: O k...