Wracasz do tej samej rzeczywistości odmieniony setkami obrazów, dzwięków, smaków, temperaturą spotkań i melodiami rozmów z ludźmi, z którymi się zderzyłeś. Wracasz do szklistej rzeczywistości sprzed i zarówno plany w niej zrodzone, jak i zajęcia, które oferuje, zdają się zupełnie już do ciebie nie pasować. Wykonujesz tysiąc czynności, rzucasz się w wir zajęć, żeby choć odrobinę zbliżyć się do tego poziomu napięcia emocjonalnego, które przynosiła podróż. Histerycznie dostarczasz sobie bodźców. Jednocześnie bronisz się przed spotkaniem z ludźmi w obawie przed rozczarowaniem nimi, a jeszcze bardziej z powodu bariery komunikacyjnej, jaką buduje niepodzielne, niewypowiadalne doświadczenie minionych tygodni. Boisz się mętnego spojrzenia przyjaciół, które jest takie samo jak zeszłej jesieni, boisz się zarazić tutejszością w obawie o utratę tamtejszości - tak kruchej i łatwej do nieodwracalnego uszkodzenia banalną interpretacją. Jesteś zdezorientowany i zupełnie nie mieścisz się w ramach pozostawionego w polsce życia.
Nie wolno opowiadać zbyt wiele o doświadczeniach, słowa przynoszą fałsz. Fabuła nadpisuje przeżycie.
Coś w tym stylu. Powrót.